Tetramorium caespitum II (Jpu)
Spis treści
- 1 01 VII 2007 r
- 2 02 VII 2007 r
- 3 03 VII 2007 r
- 4 04 VII 2007 r
- 5 05 VII 2007 r
- 6 06 VII 2007 r
- 7 08 VII 2007 r
- 8 11 VII 2007 r
- 9 12 VII 2007 r
- 10 17 VII 2007 r
- 11 18 VII 2007 r
- 12 20 VII 2007 r
- 13 25 VII 2007 r
- 14 28 VII 2007
- 15 1 VIII 2007
- 16 2 VIII 2007
- 17 7 VIII 2007
- 18 8 VIII 2007
- 19 16 VIII 2007
- 20 28 VIII 2007 r
- 21 1 IX 2007 r
- 22 2 IX 2007 r
- 23 3 IX 2007 r
- 24 4 IX 2007 r
- 25 6 IX 2007 r
- 26 9 IX 2007 r
- 27 14 IX 2007 r
- 28 15 IX 2007 r
- 29 16 IX 2007 r
- 30 18 IX 2007 r
- 31 19 IX 2007 r
- 32 21 IX 2007 r
- 33 23 IX 2007 r
- 34 25 IX 2007 r
- 35 27 IX 2007 r
01 VII 2007 r
WPIS PIERWSZY
Witam szanownych słuchaczy! Dziś rozpoczynam nowy dziennik, postaram się ażeby owy dziennik był rodzynkiem wśród innych. Co mi w tym pomorze? Przede wszystkim obiekt który będę opisywał. Tym razem nie będzie to opis rozwoju rójkowej królowej! Mym obiektem będzie gatunek Tetramorium caespitum . Kolonia ma dość ciekawa historię, do rzeczy. Jakiś czas temu, konkretniej 11.06.2007 r. Złapałem kilka sztuk królowych i samców, prosto z gniazda. Trzymałem je w 1 pudełku i ku mojemu zdziwieniu mrówki robiły wrażenia iż kopulują. Po kilku dniach jedna z królowych zrzuciła skrzydła. Byłem mile zaskoczony, postanowiłem więc zaadoptować królową. Złapałem ok. 30 robotnic, masę jaj, larw i poczwarek. Kolonię (bez królowej) trzymałem kilka dni w próbówce na arenie (w której jest po dziś dzień) by kolonia zrozumiała iż braknie jej królowej. Następnie wpuściłem królową. Adopcja przebiegła bez problemu, 20 minut później królowa odpoczywała w gnieździe gdzie zaniosły ją robotnice (próbówka). Niestety od tamtego czasu królowa nocą i porankami stale ucieka z gniazda a w związku z tym iż posiadam zapas królowych tego gatunku które zapłodnione są na 100% (na chwile obecną 46 osobników) postanawiam wymienić królową „na lepszy model”. Tak więc dziś rano o godzinie 7.00 wyłapuję królową którą wsadzam do próbówki (zobaczymy co z tego wyniknie). Na arenę wkładam ładną, dużą, ruchliwą rójkową królową z pokaźną ilością jaj, ok. 20-30, oczywiście na razie królowa co prawda jest na arenie lecz jest odseparowana od koloni, spoczywa w zamkniętej próbówce.
Oczywiście nie robię tego bez celu, kolonia musi poczuć brak obecności królowej(tej poprzedniej) by mogła zaadoptować nową. To nie koniec zmian, postanowiłem zwiększyć jeszcze liczebność koloni. W tym celu udałem się do gniazda koloni z której pobrałem pierwsze robotnice. Minął miesiąc, robotnice powinny jeszcze wyczuć swój zapach i zaakceptować się bez krwawych aktów. Do pudełka łapię przerażającą ilość robotnic, nie potrafię określić liczebności ale jej widok przyprawia o ciarki, do tego masa jaj, larw i poczwarek. Wpierw wpuszczam kilka sztuk robotnic, 10-15 by upewnić się czy aby na pewno robotnice zaakceptują się.
Jak widać zamieszanie było dosyć duże, lecz obyło się bez ofiar. Z czasem rdzenni mieszkańcy zaciągnęli większość nowych obywateli do gniazda. Decyduję się więc na odważny ruch, na arenę wkładam całe pudełko po czym otwieram je i przykrywam całość J.
Niesamowity widok, nie jestem w stanie ukazać tego na zdjęciach, po paru sekundach widzę już iż przesadziłem z ilością, boje się o własne życie :P.
Po godzinie widzę poprawę sytuacji, część robotnic schowała się do gniazda, reszta pozostała w pudełku. Widok całości:
Po kilku minutach zauważam ponowny wzrost ruchliwości robotnic, tym razem bardziej uporządkowany, utworzyły one ścieżkę którą transportują jaja, larwy i poczwarki z pojemnika do probówki, gniazda. Jeszcze inna część sióstr poznaje teren badając każdy zakamarek, oczywiście znalazły kilka szczelin, musiałem więc interweniować. O samym sposobie zabezpieczenia opowiem i pokażę przy budowaniu nowego formikarium gdyż tam zastosuję tę samą barierę, jest ona jak najbardziej skuteczna.
02 VII 2007 r
Witam ponownie, dziś wielki dzień, postanawiam zaadoptować Królową.
Ogólnie kolonia spędziła dość intensywnie całą noc, przekopują one co się tylko da, chodzą gdzie tylko się da. Myślę iż jest to spowodowane zbyt małym gniazdem. Jak już powiedziałem planuję zrobić nowe gniazdo i udostępnić mrówką nową, większą arenę, a o tym już wkrótce. Lecz nie to będzie tematem dzisiejszego dnia, jak już napisałem, postanawiam zrobić fuzje. Tak więc zabieram się od razu do rzeczy, rękoma wyjmuję zatyczkę udostępniając królowa koloni.
Muszę przyznać iż zachowanie koloni wskazuje na to iż jest ona pewna swych sił i zdecydowanie nie odda niczego bez walki, świadczy o tym zachowanie robotnic, te biegają agresywnie z otwartymi żuwaczkami (poczuły drgania bądź mój zapach, ogólnie przyjmuje się iż robotnice tego gatunku są ślepe). Sama królowa nie ma zamiaru opuścić próbówki z jajami. Mija kilka sekund, pierwsza robotnica dostaje się do królowej, obydwie Panie się obmacują czułkami, po następnych kilku sekundach przy królowej jest kolejne 10-15 robotnic a liczba stale rośnie.
Sama królowa stała się niemałą sensacją, w pewnym momencie probówka była cała pełna robotnic, zarówno jak i w wewnątrz jak i na zewnątrz jej. W początkowej fazie królowa złapała jedną z robotnic i przez jakieś 8-10 minut trzymała ja w żuwaczkach.
Następnie robotnice obtoczyły królową, zrobił się wokół niej ładny, zbity tłum.
Przez kolejne 40-50 minut trwała konwersacja między nową Panią (miejmy nadzieje) a kolonią. Nie kiedy zauważyć było można jakby agresywniejsze akty między królową a pojedynczymi robotnicami lecz nikt nie utracił życia.
Chwilę później widać wyraźnie jak robotnice starają się wydobyć królową z próbówki, prawdopodobnie chcą ją zaprowadzić do gniazda, ta jednak protestuje, stawia opór, ruch przy samym gnieździe wzrasta jak również wzrasta liczba robotnic przy królowej. Obserwuje kilka sytuacji gdzie królowa jest już niemal niesiona i robotnicom udaje się zbliżyć do wyjścia z rurki PLM (w której jest królowa) lecz po chwili tej znów udaje się zbiec do wewnątrz. Jaja są prawdopodobnie pilnowane przez kilka robotnic. Niesamowite jest jak robotnice muszą się namęczyć by wykonać swoje zadanie. Rywalizacja trwa, już ponad 2 godziny, 3 godziny..
03 VII 2007 r
Ciekawa rzecz, wstając dziś rano spostrzegłem iż rywalizacja ciągle trwa :D Widziałem już nawet pewien moment gdzie przekonany byłem iż robotnice niemal osiągnęły cel, no ale jak królowa postanowiła się cofnąć to nie było na niej mocnych.
Jednak co ciekawe po kilku godzinach robotnice dały sobie spokój. Grupka sióstr opiekowała się królową, reszta zajmowała się jajami, larwami i poczwarkami w głównym gnieździe, tak wiec ma kolonia zamieszkuje dwie próbówki J, nie spotkało mnie jeszcze nic podobnego. Widząc jak kolonia nie daje sobie rady w przyciasnych próbówkach (ok. 30% koloni biega na zewnątrz przekopując co się tylko da) postanowiłem już dziś wziąć się za budowę nowego gniazda, wszelkie szczegóły znajdziecie tutaj.
04 VII 2007 r
Dziś wprowadzam nowe gniazdo na teren areny. Oczywiście nie stosuję żadnych dodatkowych zabiegów które miały by przyspieszyć reakcję kolonii, wydaję mi się zbyteczne, kolonia powinna sama w szybkim czasie zagnieździć się w wygodniejszym. Po kilku minutach pojedyncze robotnice patrolują gniazdo korkowe, na tym się kończy. Zauważyłem że niektóre z korytarzy w skutek zniekształceń po umieszczeniu korku w antyramie zostały tak ściśnięte iż nawet małe robotnice nie mogły się przecisnąć, trudno.. Pod koniec dnia kilka robotnic już na starcie bawi się w zmienianie struktury gniazda. Jedna z robotnic zrobiła mały przesmyk w przyciśniętym korytarzu w skutek czego udostępniła jedną z wilgotnych komór. Jeśli chodzi o same zainteresowanie gniazdem, już większe wzbudzenie wywołuje piasek pod stojącym gniazdem, piasek który nabrał wilgoci od korka.
05 VII 2007 r
Pomyślałem sobie, ale ta kolonia musi być głodna! Pobiegłem wiec z psem nad rzekę i szukałem obiadu (oczywiście nie dla mnie). Po kilku minutach złapałem jakże zacnego pasikonika, dosyć sporego (nie znam się na nich, choć ten gatunek poznaje, z wierzchu szary, niebiesko ubarwione skrzydła, przy tym tęga budowa). Gdy wzuciem ofiarę do mrówek powiedziałem sobie, o kurczę tylko w nieco ostrzejszej wersji. Ten pasikonik był duży, bardzo żywotny, co prawda robotnic był wszędzie pełno i każdy skok drażnił większą ich ilość lecz sam owad okazał się bardzo waleczny. Same zmagania z nim trwały, hmm.. do jutra o czym jutro J. Zainteresowanie gniazdem wcale nie wzrastało no ale na to potrzeba czasu..
06 VII 2007 r
Nazwijmy dzisiejszy dzień przełomem, dlaczego? Jak by tu zacząć? Po 1: walka z pasikonikiem dobiega końca, jeszcze rano raz na jakiś czas próbował się ruszyć odskoczyć, nie skutecznie (przez noc stracił odnóże skoczne). Ok. 10.00 padł trupem, a robotnice już dawno dotarły do jego wnętrza, jeszcze jak żył (tak wiem, to drastyczne ale taka jest natura).
Po 2: z samym pasikonikiem wiąże się jeszcze pewna historia, jeszcze gdy wykazywał ostatki sił, leżał blisko wyjścia probówki gdzie znajdowała się królowa, i co się stało? Pani sama z siebie postanowiła wyjść! Jakie było moje zdziwienie! Niewiadomo czemu, wystrzeliła niczym z procy a ja szybko zabrałem rurkę w której przebywała królowa aby uniknąć jej powrotu (przy tym zaatakowało mnie z 10 robotnic, strzepałem je do akwarium J ). Z jednej strony byłem szczękliwy, z drugiej martwiłem się, czemu? Wystraszona królowa jako schronienie wybrała sobie jeszcze żywego pasikonik! Gdyby nieszczęsne natknęła się na jego kopniaka, mogła by za to słono zapłacić!
Po 3: Kolonia postanowiła się przeprowadzić, z rana ok. godziny 8.00 przeniosła jaj, larwy i poczwarki do dziury wykopanej pod gniazdem, kilka sztuk poczwarek trafiło do samego gniazda. Wieczorem natomiast kolonia przeniosła cały swój dobytek do gniazda (prawie cały, czemu prawie, królowa..). Kolonia zajęła dwie komory, obie wilgotne, przebywają tam w niesamowitym ścisku.
Po 4: Królowa po godzinie uciekła od kolonijnego łupu i biegała beztrosko po arenie.
W końcu po takie bieganinie robotnicą udaje się zachęcić królową by skryła się w gnieździe, no tak, w starym gnieździe.. Po następnych kilku godzinach w starym gnieździe zostało z 30-40 robotnic chroniących królową.. I znów cała kolonia znajduje się w 2 gniazdach, eh..
08 VII 2007 r
Żadnych postępów, nie żebym narzekał.. Królowa w próbówce z obstawą robotnic, pasikonik ciągle jest spożywany a w korkowym gnieździe 2 komory zajęte, straszny uścisk w nich panuje. Co ciekawe, na arenie ciągle pełno robotnic, czemu? Przecież miejsca jest dużo? Wiem iż gatunek ten zwłaszcza w dzień prowadzi raczej skryty tryb życia, nieliczne robotnice patrolują teren, nawet przy gigantycznych koloniach..
11 VII 2007 r
Dziś niepostrzeżenie królowa wraz z robotnicami opuściła próbówkę i dołączyła do reszty koloni. Wyjąłem starą próbówkę. Królowa zajęła komorę wcześniej już zajętą przez robotnice i poczwarki. Wkrótce poczwarki zostają przeniesione do innej komory (tej drugiej używanej) a królowa pozostaje z towarzystwem ok. 100 robotnic w 1 komorze. Kolonia zasiedliła również korytarz który nie kończy się komorą. Jutro jak dobrze pójdzie zmienię arenę na większą.
12 VII 2007 r
Tak jak pisałem, dokonam dziś zmiany areny na większą. Będzie nią spore akwarium o rozmiarach 24 cm szerokości, 42 cm długości i 22 cm wysokości. Jest to spora arena dla tego gatunku, przypomnę iż w naturze wielkie kolonie obejmują mały zasięg na powierzchni, poruszają się w promieniu ok. 30-40 cm od gniazda. Dokonuję dość wstrząsającej przeprowadzki. Po umyciu akwarium, wsypaniu czystego piasku (oczywiście suchego, by darniowiec nie wpadł na pomysł wykonania własnego gniazda) i ułożeni dekoracji szybko wyjmuję gniazdo ze starej areny i kładę na nową. Dlaczego szybko? Mamy do czynienia z gatunkiem który zaciekle broni gniazda i nawet moja mała kolonia po poczuciu wstrząsów w gnieździe wysypuje się setkami by bronić swego dobytku. Tak więc zależało mi na tym aby wysypały się już na nowej arenie a nie na mojej podłodze, półce i wszystkim co było po drodze. Udaje się. Następnie trzeba już tylko wyłapać pozostałe robotnice na starej arenie, nic trudnego, pozostało ich jakieś 100 :D. Z większością poszło łatwo, mrówki agresywnie atakowały każdy przedmiot który napotkały, przenosiłem je wiec przy użyciu wacika do uszu. Niestety pozostało kilkanaście mniej odważnych, chowających się po kątach, z tymi spędziłem więcej czasu, ale w końcu się udało. Widok? Niesamowity, podenerwowane mrówki biegają po arenie, o dziwo okazała się ona na tyle spora iż robotnice raczej nie wchodzą na pionowe szyby co mnie bardzo ucieszyło. Zastosowałem dodatkowo zabezpieczenie przy użyciu taśmy izolacyjnej, które sprawdzało się na małej arenie a na pewno sprawdzi się tu, koloni nie jest już ciasno i nie powinna ona próbować wychodzić na tak dalekie wędrówki, pożyjemy zobaczymy.. Szczegóły dotyczące tego zabezpieczenia ujawnię niedługo, planuje napisać na jego temat specjalny artykuł. Po dniu pełnym stresu kolonia zachwyciła mnie, całą wyżej opisaną operację wykonałem wcześnie rano. W południe kolonia zasiedliła kolejna z komór, choć nie tak gęsto jak pozostałe, ale jednak. Zmalała przy tym liczba patrolujących robotnic, było ich zaledwie ok. 20-30 (wcześniej było to ok. 30% całej populacji, czyli ponad 100 robotnic), różnice dało się odczuć. Pomysłem sobie iż należy się im nagroda, złapałem pasikonika, tym razem uśmierciłem i podałem im na specjalną szybkę. Po 30 sec dostrzec można było lekko widoczną ścieżkę mrówek do ofiary. Pod wieczór został już sam pancerzyk, kolonia musi być głodna, jutro się tym zajmę. Teraz, gdy za dnia kolonia ma się gdzie schować (właściwie miała już wcześniej ale z małą areną nie czyniła tego) widać wyraźnie różnice aktywności koloni podczas dnia i nocy. Otóż z natury darniowiec jest skrytym gatunkiem, mała ilość robotnic patroluje teren, większa ilość pilnuje gniazda. Jeśli chodzi o aktywność, jest to gatunek zdecydowanie nocny. Nie można powiedzieć ażeby w dzień nie było na co patrzeć a liczebność robotnic na arenie znacznie wzrasta w godzinach nocnych.
17 VII 2007 r
Kolonia jest dość żarłoczna, karmie ją pasikonikami, ok. 1-2 na parę dni. Kontynuując zwiększanie liczebności koloni wpuszczam kolejne 100-120 robotnic. Wpierw wielkie zamieszanie, jednak tubylcy szybko zaopiekowali się nowo przybyłą siłą. Dodam tylko że dodawane przeze mnie robotnice(oraz poczwarki/ larwy) pochodzą z tego samego gniazda co robotnice dołączane niegdyś do królowej. Widać zapach starej koloni dość długo jest rozpoznawany przez robotnice od niej(koloni) oddzielone. Całość nieco się rozkręciła, kilka osobników odważnie poszła w świat, przekroczyły mą barierę z taśmy izolacyjnej. Tak więc brak pokrywy dał się we znaki. Otóż gdy akwarium małe akwarium było przykryte na czas nocy, robotnice które z wielkim trudem pokonywały barierę z taśmy izolacyjnej napotykały na.. właśnie na pokrywę. W ten sposób robotnice szybko się nauczyły iż nie warto się męczyć. Teraz jednak nie posiadam odpowiednio szczelnej pokrywy a robotnice które raz wyjdą poza barierę z chęcią powtarzają ten wyczyn i tak po woli coraz więcej osobników wędruje po mej półce, podłodze itd. (darniowiec łatwo ześlizguję się z niektórych powierzchni i w ten sposób gubi drogę).
18 VII 2007 r
Zamieniam taśmę izolacyjną na taśmę dwustronną ponieważ jest bardziej lepka a dzięki temu iż z zewnętrznej strony nie odlepiam papierka cała konstrukcja jest sztywniejsza. Teraz robotnice aby wyjść maja do pokonania kilka cm więcej, jak potem zauważam, operacja ta pomogła. Królowa dzięki dobremu oświetleniu oraz dostatecznej ilości pokarmu zaczyna ładnie czerwić, z poczwarek wylęgają się nowe robotnice, jest ich sporo a po za tym nie sposób ominąć dużej ilości larw.
20 VII 2007 r
No tak, wszystko co piękne, szybko się kończy. Bariera z taśmy dwustronnej staje się coraz mniej skuteczna. Wpadam na kolejny genialny pomysł. Skoro robotnica przejdzie przez barierę to niechętnie wraca ponieważ musi ponownie ją pokonać. Ja postanawiam im w tym pomóc. Do istniejącej bariery dodaję kolejna warstwę taśmy(tym razem papierowej) jednak ta jest przyklejona tak, że jej lepka strona wystaje na zewnątrz od akwarium. Dzięki temu robotnice które przejdą 1 granicę, aby zejść musiały by przekraczać następną.
Dodaje następne robotnice(również z pierwotnego gniazda), konkretną ilość tzn. ok. 200-300 robotnic oraz jakieś 100- 150 poczwarek. Adopcja przebiega schematycznie, tak jak poprzednie, początkowo dużo zamieszania lecz po godzinę wszystko wydaje się być na swoim miejscu. Kolonia jest naprawdę spora, szacuje ją na ok. 700 osobników i spora ilość jaj/ larw i poczwarek.
25 VII 2007 r
Zniesmaczony codziennym porannym zbieraniem ok. 20- 30 robotnic biegających po za formikarium podejmuję kolejne próby znalezienia skutecznej bariery. Po konsultacji na forum postanawiam przetestować nie znaną mi barierę alkohol + talk. Już wyjaśniam, mieszamy talk z alkoholem(spirytusem) uzyskując wygodną do smarowania maź. Tą mazią smarujemy brzegi areny, ja dodatkowo smaruje od spodu kleistą część taśmy. Następnie alkohol szybko odparowuje zostawiając sam sypki talk z którym mrówki winny sobie nie radzić. Ja dodatkowo zastosowałem tą barierę na poziomej powierzchni (na taśmie). Po zaschnięciu trzeba jednak uważać na wszelkie wstrząsy areną, talk łatwo opada.
28 VII 2007
Metodę zastosowałem także u Formica sanguinea, tam okazała się w 100% skuteczna, jednak małe T. caespitum jakimś cudem przedzierają się przez tę barierę, być może przy tym gatunku trzeba staranniej wykonać te barierę przy użyciu pędzla.. Ja jednak podejmuję szybką decyzję (dla dobra koloni, w końcu ginięcie robotnic źle wpływa na rozwój kolonii) i przeprowadzam je z powrotem do małego akwarium a całość przykrywam plastikowa przykrywką. Przeprowadzka była dość ciężko, sporo musiałem się nałapać robotnic które pozostały poza gniazdem na arenie, po ponad godzinnej walce udało mi się co do jednej. Kolonia jest potężna, dużo poczwarek dojrzało. Po długiej próbie podliczenia liczebności spokojnie mogę powiedzieć iż jej liczebność przekroczyła tysiąc osobników ! To moja pierwsza tak liczna hodowla.
1 VIII 2007
Zaczynam odczuwać na własnej skórze siłę tego małego jeszcze superorganizmu. Do rzeczy, moje małe, ślepe mrówki zdają się być sprytne. Odczuwają one bowiem różnice po zdjęciu pokrywy. Jak reagują? A no błyskawicznie gną do góry i błyskawicznie przekraczają barierę z taśmy izolacyjnej, tworząc swego rodzaju most, pierwsze robotnice przylepiają się do taśmy następne przechodzą po nich. Tak więc otwarcie pokrywy na dłuższy okres odpada.
Kilka godzin później podając im larwy much na obiad poczułem coś okropnego, aż zzieleniałem. Całość zaczęła okropnie cuchnąć, a o wietrzeniu nie było mowy. Odraz usiadłem przy biurku i zacząłem planować jakieś tanie, nowe formikarium ze skuteczną barierą. Po chwili powiedziałem sobie, no tak nie mam już innego rozwiązania, fosa.. Długo się nie zastanawiając postanowiłem do tego celu wykorzystać podkładki pod doniczki. Dwie, jedną większą w normalnej pozycji, druga odpowiednio mniejszą by włożona do góry nogami idealnie pasowała do tej większej. Pojechałem do sklepu ogrodniczego i kupiłem największe plastikowe podkładki, jedną większą i druga odpowiednio mniejszą. Przykleiłem szybko jedną do drugiej sylikonem i zostawiłem na jutro, trudno, jeszcze jeden dzień kolonia musi wytrzymać. Od czasu do czasu zdejmowałem pokrywę akwarium machając nią do środka.
2 VIII 2007
Z samego rana zabrałem się do roboty. Początkowo myślałem o wypełnieniu fosa olejem jadalnym, ten wolno paruję, jednak po namyśle stwierdziłem iż wodę łatwiej wymienić, wyczyścić, w razie potrzeby (a przeprowadzka zbliża się nieuchronnie) usunąć z fosy. Tak wiec fosę wypełniłem wodą z odrobiną płynu do naczyń, ten zmniejsza napięcie powierzchniowe dzięki czemu mrówki topią się. Małe mrówki potrafią prześlizgnąć się po normalnej wodzie a ponieważ ma spora kolonia coraz bardziej zaczynała w miarę możliwości eksplorować okolicę postanowiłem zastosować barierę skuteczną, choć całkiem możliwe iż w pewnym stopniu zabójczą. Wiem jednak iż z czasem robotnice przestaną wpadać do fosy. na arenę usypuję piasek. Ponieważ podkładka stanowiąca arenę (ta mniejsza odwrócona do góry nogami) nie posiada jednolitej powierzchni, lecz kilka uwypukleń postanawiam nasypać nieco więcej piasku aby je zakryć. Przenoszę kolejny raz biedną kolonię.
Przy wielkiej panice jaką zawsze jest przeprowadzka wiele robotnic wpada do wody, ok. 100. Wyławiam je i układam na arenie na chusteczce blisko lampy. Całe szczęście jakieś 95 % robotnic po kilku minutach wraca do świata żywych.
7 VIII 2007
Tak jak myślałem, moja kolonia nie odpuszcza i kopie gdzie się tylko da, a da się niemal na całej arenie. Całe szczęście królowa i poczwarki/ larwy i jaja pozostają w głównym gnieździe korkowym gdzie wszystko elegancko widać. Ilość wpadających mrówek jest dość spora, ok. 10- 20 na dzień. Zauważyłem że im później wyławiam robotnice tym mniejsza szansa ich uratowania, nie mogę jednak co godzinę tego robić.. Postanawiam wiec wymyślić jakiś patent. Co prawda powierzchnia spadku do fosy nie jest ani gładka(plastik jest chropowaty), nie jest też zbyt stroma jednak postanawiam jeszcze bardziej utrudnić robotnicom dostanie się do fosy. Postanawiam pokryć powierzchnię przy fosie drobną siateczką, tak tez robię.
8 VIII 2007
Efekty są widoczne, ilość wpadających robotnic maleje do bezpiecznej liczby. Piasek na arenie jest stale przekopywany, około 50% robotnic znajduje się w piasku na arenie, jednak królowa pozostaje w gnieździe właściwym. Mimo tego iż większość robotnic opuściła właściwe gniazdo proszę zobaczyć jak nadal ogromny panuje w nim ścisk:
16 VIII 2007
Królowa zachwyciła mnie dziś bardzo mocno. To ile złożyła jaj przeszło moje najśmielsze oczekiwania, szkoda ze nie mogę wam pokazać zdjęcia. Myślałem iż takie ilości jaj złożyć może jedynie Lasius umbratus lub pokrewna jej kartonówka. Cała ta masa jaj ponad dwukrotnie przekracza objętość królowej. W samym głównym gnieździe widuje coraz mniej robotnic, większość przebywa w piasku na arenie.
28 VIII 2007 r
Stało się, straciłem kompletny wgląd w to co się dzieje wewnątrz gniazda, a to dla tego iż Królowa wraz z większością jaj, larw i poczwarek przeprowadziła się do gniazda w piasku na arenie. Generalnie mogło by się wydawać iż fakt ten jest niekorzystny, ja jednak dostrzegam pozytywy tego zajścia. Otóż niedługo czeka mnie przeprowadzka, a samo gniazdo wraz z arena ciężko będzie przewieźć. Nie mogę usunąć fosy ponieważ wystraszona kolonia szybko opanowała by mnie i wszystko w koło. Nad samą przeprowadzką jeszcze pomyśle, mam czas do 15 września.
1 IX 2007 r
Od paru dni obserwuję pewien problem. Otóż siatka na zboczu fosy zabezpieczająca mrówki przed wpadnięciem do wody przesiąka. Nic w tym złego tylko że kolonia postanowiła zabezpieczyć dodatkowo spad usypując tam piasek. Przez ten piasek woda zaczeła podsiąkać (dodam że woda jest zmieszana z płynem do naczyń) i zbyt mocno nawadniać arenę. Tak więc postanowiłem usunąć siatkę. Ku mojemu zdziwieniu drobinki piasku które znalazły się między oczkami siatki stworzyły dość chropowaty spad.
Nadal nie wiem co się dzieje wewnątrz gniazda..
2 IX 2007 r
No tak, są ofiary. Ok 10- 15 robotnic wpadło do fosy. Przyglądając się jednak uważniej zauważyłem iż dzieje się to na skutek tego iż robotnice chcą zasypać fosę i przy tym wpadają. Postanowiłem poczekać jeszcze parę dni, a nóż im przejdzie. Podniosłem poziom wody w fosie. Zauważyłem iż skończyła się woda pitne, która udostępniłem mrówką w próbówce zatkana watą. na razie wylałem trochę wody na arenę.
3 IX 2007 r
Mrówki przestały wpadać do fosy, widać dały sobie spokój.. Koło wody wylanej na arenę kolonia natychmiast postanowiła wybudować tam gniazdo, i to chyba centralne bo przy samym wejściu było ok 30 robotnic a jeszcze więcej pracowało wynosząc piasek. Umieszczam na arenie próbówkę pełną wody zatkana watą.
W ramach eksperymentu(sam nigdy nie próbowałem) daje lekko głodnej koloni (parę dni temu skończyły mi się białe robaki) kawałek śliwki. Ku mojemu zdziwieniu śliwka wywołała ogromne poruszenie w koloni, teraz ok 50 robotnic posila się owocem.
4 IX 2007 r
Ku mojemu zdziwieniu część koloni wróciła do gniazda razem z królową, jest cała i zdrowa. Kawałek śliwki który dostały wczoraj mrówki dziś przypomina mocno wysuszony owoc. Robotnice najwidoczniej dostosowały się do obecności fosy, już nie wpadają. Raz na jakiś czas zdąży się kilka ofiar lecz są to mało znaczące straty które nie odbijają się na liczebności koloni.
6 IX 2007 r
Królowa zaczęła ponownie intensywnie czerwić, niestety jajka są na bieżąco przenoszone do piachu (czyli do części gniazdowej w piasku na arenie). Królowa i mniejsza część koloni nadal przebywa w gnieździe korkowym. Od kiedy nakarmiłem kolonie śliwkami aktywność koloni zdecydowanie spadła, tylko nieliczne robotnice patrolują arenę. Pomieważ obiecałem, zamieszczam parę aktualnych zdjęć:
9 IX 2007 r
Nieco więcej robotnic powróciło do gniazda korkowego, zdecydowana większość jednak pozostała w piasku na arenie. W ramach eksperymentu dałem koloni jabłko, spożyły podobnie jak śliwkę. Do przeprowadzki kilka dni a ja ciągle nie wiem jak zabezpieczyć i przewieść kolonie.
14 IX 2007 r
Jak zauważyliście, były pewne problemy techniczne. Utraciliśmy kilka ostatnich zdjęć. Aktualnie moje mrówki są spakowane, gotowe do przeprowadzki. Z przeniesieniem kolonii T. caespitum mam pewne problemy, więcej szczegółów ukażę jednak w najbliższym czasie(kiedy dokładnie, nie wiem. Nie wiem jak długo czekać będę na założenie internetu).
15 IX 2007 r
Dziś jest dzień przeprowadzki. Wpadłem na pomysł aby całą arenę przykryć miską. Jej średnica była niemal taka sama jak średnica areny. Po nakryciu areny przymocowałem ją mocno taśmą izolacyjną. usunąłem wodę z fosy. Do tego celu użyłem gąbki. Całość owinąłem pierzyną i w taki sposób mrówki spędziły ok. 6 godzin(podróż trwała krócej lecz nie sposób było rozpakować wszytko na raz).
W końcu, wieczorem mogłem zająć się swoimi ulubieńcami. Napełniłem fosę wodą po czym delikatnie zdjąłem miską odlepiwszy pierw taśmę. Niestety mrówki w panice zaczęły masowo wpadać do fosy. Całe szczęście woda ta była czysta, tak więc resztą wieczoru spędziłem na ich wyławianiu.
16 IX 2007 r
Całość przeniosłem w inne miejsce. W dzień(tzn w godzinach 8.00 - 23.00) arena wraz z gniazdem jest dogrzewana do temp 30- 35 stopni Celsjusza. Nocą temperatura spada do ok 20 stopni.
Kolonia, po ciężkim dniu szybko się uspokoiła. Jest po "staremu" tzn, królowa wraz z grupa 500-600 robotnic przebywa w gnieździe korkowym, reszta koloni skrywa się na arenie w piasku, pod korzeniami itp.
Wygłodniała kolonia dostaje pożywkę miodowo-jajeczną. Uczta trwa..
18 IX 2007 r
Kupiłem białe robaki w sklepie wędkarskim(nie barwione). Na arene wrzucam 6 sztuk "niesprawnych" robaków. Zainteresowanie nimi jest duże.
19 IX 2007 r
Robaki niemal znikły. Wrzucam cztery następne.
21 IX 2007 r
Kolonie karmię regularnie robakami. Ponieważ niestety nie narzekam na brak czasu, konstrukcję gniazda ziemnego odkładam na później. Chcąc jednak widzieć cała kolonie w jednym miejscu a przy tym poprawić jej warunki bytowania udostępniam jej gniazdo wykonane z betonu komórkowego, które stawiam na arenie. Wykonałem je dawno temu (jakiś rok temu) i nieużywane leżało w szafie. Gniazdo to jest większe od korkowego, choć na pierwszy rzut oka może tak nie wyglądać. Posiada więcej komór, a te są szersze, dłuższe, krótko mówiąc, większe. Aby zachęcić mrówki do przeprowadzki stopniowo nawilżam gniazdo.
23 IX 2007 r
Przez kilka ostatnich dni kilka robotnic (tzn ok 4-5 sztuk) patroluje teren nowego gniazda. Chcąc zmusić mrówki do szybszej przeprowadzki, powoli, stopniowo wydobywam nadmiar piasku z areny, pozostawiając tylko symboliczna ilość, aby robotnice nie mogły się w niej zasypać. Dodatkowo wszelkie ozdoby(korzenie) przewracam tak iż mają one mniejszą powierzchnie styczności z areną, ponieważ właśnie tam ukrywało się najwięcej robotnic.
Wymieniłem wodę w fosie. Ponieważ ostatnio usuwałem wodę gąbką cały brud pozostał (piasek, szczątki ofiar które robotnice wrzucały do wody, oraz same, potopione robotnice). Tak więc "wypompowuję" wodę przy użyciu wężyka a kolega stale dolewa wodę. W ten sposób skutecznie oczyszczam fosę. Potopionych było ok 150 robotnic( lecz sa to wszystkie robotnice które leżały tam od początku bytowania w tym formikarium). Ostatecznie wypełniam fosę woda z płynem do naczyń. Dzięki temu iż oczyściłem fosę, teraz dokładnie będę mógł zaobserwować ile robotnic wpada do niej.
25 IX 2007 r
Niestety sporo mrówek wciąż topi się w fosie. Ok 5 na dobę.
Zacząłem intensywnie nawilżać gniazdo z betonu komórkowego. Dzięki temu po paru godzinach zainteresowanie gniazdem znacznie zwiększyło się. Jest w nim aktualnie ok 30- 40 robotnic.
Spostrzegłem dwie rzeczy: 1. Darniowiec z łatwością draży tunele w betonie komórkowym. Już teraz widzę kilka wgłębień. Niestety jedno z nich połączyło gniazdo z komora nawilżającą w skutek czego woda przelewała się do właściwej części gniazda. Całe szczęście kolonia poradziła sobie sama, zatykając ten otwór. 2. Moje drugie spostrzeżenie nasunęło mi ciekawy pomysł. Mianowicie gdy wlewałem wodę do komory nawilżającej nie zauważyłem iż znajdowało się tam kilka robotnic. Te jednak zalane woda (czystą) dzięki dobrej przyczepności szybko wyszły. Pomyślę więc nad zastosowaniem tego przy fosie, aby zmniejszyć straty.
27 IX 2007 r
Stałe i intensywne nawilżanie gniazda pomaga. Kolonia prawdopodobnie powoli zaczyna się przenosić. Dziś jest w nim ok 400 robotnic, widać też kilka larw. Królowa na chwilę obecna pozostaje w gnieździe korkowym z niezmienną ilością robotnic. Widać większość robotnic w nowym gnieździe to te robotnice które przebywały na arenie ukryte w piasku.
...
Autorem artykułu jest Jpu (2007)
|}