Formica fusca (Jpu)

Z Formicopedia
Skocz do: nawigacja, szukaj


18 IV 2007 r

Dziś spędziłem sporo czasu w terenie. Znalazłem sporo ciekawych okazów mrówek jak np.: czterokropek bądź wyjątkowo mała(1,9 mm) przypominająca wyglądem mrówkę faraona(w środku lasu?), jednak w drodze pierwotnej potknąłem się o próchniejący pniak. W ten sposób nieco uszkodziłem część gniazda F. fusca, zauważyłem mnóstwo królowych i robotnic, złapałem więc 4 królowe i 4 robotnic; reszta niestety uciekła J. Złapane okazy schowałem do próbówki z nawilżonym wacikiem. Niestety przy wkładaniu mrówek jedna z nich straciła życie, musiałem ją przygnieść, tak więc pozostały 4 królowe i 3 robotnice. W ten sposób schowałem je do szafki i zostawiłem je w spokoju(choć o spokój w internacie ciężko, grająca muzyka, bawiące się dzieci J).


19 IV 2007 r

Kolonia zamieniła zwarty wacik w mnóstwo strzępów owej waty, widać taka postać wacika wydała się im przydatniejsza. Ku mojemu zdziwieniu spostrzegam 3 jaja, dość szybko się zaaklimatyzowały..


20 IV 2007 r

Dopiero dziś mogę zabrać swe mrówki do domu (jak już wspomniałem, byłem w internacie). Tak więc spakowałem kolonie do torby i pojechałem do domu. W domu czekało na nie opuszczone akwarium po koloni T.caespitum. Podobnie jak wcześniej znajdował się tam ten sam, jasny piasek, korzeń dla upiększenia całości i termometr. Ponieważ kolonia jest na razie mało liczna, postanowiłem udostępnić im klasyczną już próbówkę z woda za wacikiem i 2 komorami przegrodzonymi korkiem. Taką właśnie próbówkę umieściłem w akwarium a nieco dalej położyłem i delikatnie otworzyłem probówkę z kolonią. Oczywiście wśród koloni wielka panika jednak żadna z mrówek nie opuściła próbówki. W próbówce nadal znajdowały się 3 jaja.

Po powrocie do domu należy się rozpakować tak opuściłem kolonię na 10 minut, wracam i co widzę? Kolonia się przeniosła. Zamurowało mnie, tak szybkiej reakcji się nie spodziewałem, taka przeprowadzka zazwyczaj trwała kilka dni. Cała kolonia zajmuję najbardziej wewnętrzną z komór (przy wacie z wodą). Oczywiście rozumiem iż me podopieczne są wygłodzone, tak więc na szybko udostępniam im kilka kropel miodu. Zostaje on szybko odnaleziony przez jedną sióstr, nazwaną przeze mnie osobnikiem ALFA. Nazwałem ją tak ponieważ przejęła ona jako jedyna funkcję zwiadowcy. Jako jedyna patroluje akwarium, nie wchodzi jednak na szyby akwarium co mnie bardzo cieszy. Pozostałe robotnice zajmują się jajami i królowymi. Zauważyłem ciekawą rzecz, mianowicie jaja nie leżą, zawsze w pogotowiu trzyma je któraś z robotnic bądź nawet królowych. Prawdopodobnie jest to związane z ich zachowaniem w naturze, otóż gatunek ten przebywa bardzo blisko powierzchni wliczając w to królowe, tak więc musza być one przygotowane na ewentualną ewakuacje (zresztą zauważyłem ich wysoką sprawność w ucieczce w trakcie naruszenia ich gniazda, niemal błyskawicznie pouciekały, natomiast np. u myrmic ewakuacja taka trwa znacznie dłużej). Wracając do tematu osobnik ALFA dość długo pobiera miód, następnie postępuje podobnie do innych gatunków, dzieli się zdobyczą.. Zauważyłem jednak coś ciekawego, otóż jedna z robotnic przyjmuję rolę „magazynu”. Pobrała tyle pokarmu iż jej odwłok znacznie zwiększył rozmiary.


21 IV 2007 r

Jestem zdumiony tempem z jakim kolonia się rozwija, po nocy widzę sporo jaj. Ich liczbę określam na ok. 10 stuk jaj. Są one oczywiście zbite w całość i stale pilnowane przez robotnice/ królowe. Niestety tak jak się domyślałem, F. fusca nie należy do tych mrówek którym jako miejsce bytowania wystarczy akwarium, ALFA wpierw zaczęła spacerować po krawędzi akwarium po czym bez wahania udała się w dziewiczy teren. U tego gatunku możemy zauważyć dość ciekawe zachowanie, mrówki te są szybkie; poruszają się dość dynamicznie jednak co jakiś czas przystają by rozejrzeć się dookoła. Mają bardzo dobrze rozwinięty wzrok i nie da się ukryć iż jestem stale obserwowany gdy jest w pobliżu. Zauważyłem iż robotnice F. fusca mają problemy z poruszaniem się po szybie, jednak nie jest to dla nich przeszkodą i idąc ostrożnie spokojnie mogą się po jej powierzchni poruszać.

Niestety w ciągu dzisiejszego dnia kilkakrotnie widziałem osobnika Alfa wędrującego po mym mieszkaniu i śmiem wątpić iż zgubiła ona drogę, tak więc kilkakrotnie odkładałem ją do akwarium. Niestety pod koniec dnia ALFA ginie, tzn. nie mogę jej znaleźć, czekam więc z nadzieją iż wróci.


22 IV 2007 r

Tak jak się spodziewałem, osobnika ALFA wciąż niema. Stwierdzam więc iż największa z robotnic ginie. Teraz pozostają już tylko dwie robotnice na cztery królowe. Co ciekawe zauważyłem iż owa stratę odczuła też kolonia. Widać to w zmianie struktury organizacji mianowicie następna z robotnic przejmuję pałeczkę i teraz ona opuszcza gniazdo poszukując pożywienia. Co ciekawe i tak robotnica nie waha się eksploatować terenów położonych dalej od gniazda. Z obawy przed utrata następnej robotnicy smaruje brzegi akwarium olejem. Niestety jak się z czasem okazało, warstwa oleju żadną przeszkodą dla F. fuscy nie jest. Co gorsze muszę opuścić kolonię na 5 dni (jak co tydzień, wyjazd do internatu).


27 IV 2007 r

Po powrocie do domu widzę iż następna z robotnic się zgubiła. Tak więc pozostaje mi tylko 1 robotnica. Co prawda ta już nie opuszcza gniazda, lecz mimo to chcę skonstruować jakąś barykadę by mrówki nie uciekały (osobiście nie mam nic do tego no ale same mrówki się gubią i giną siłą rzeczy). Planuję przykryć akwarium swego rodzaju siatą, mrówki są duże tak więc powinno być to wykonalne. Wbrew pozorom rozwój koloni sukcesywnie postępuje, jaj jest o wiele więcej, ok. 20 sztuk jaj.


29 IV 2007 r

Tak jak napisałem, wykonałem drewnianą ramkę z siatką która ma uniemożliwić ucieczki kolejnych robotnic. Muszę jednak przyznać iż nie wygląda ona najładniej, lepszym rozwiązaniem pod względem estetycznym było by użycie szkła, a tylko małą część przykryć siatką, no cóż pożyjemy zobaczymy. Samej przykrywki na razie nie używam. Jak pisałem niedawno ustała mi jedna robotnic, ta nie opuszcza gniazda. Dziś postanowiłem umyć akwarium (czyli arenę), wymieniłem piasek (na ten sam, terrarystyczny, jasno-szarego koloru). Około 15 minut po generalnym sprzątaniu robotnica zatkała otwór wyjściowy używając waty jaka znajduje się w próbówce- mogła użyć piasku, ale musiała by wyjść na zewnątrz, tak więc stwierdzam że kolonia postanowiła nie wychodzić z gniazda. Nasunęło mi się pewne pytanie: czy w genach tych mrówek jest zakodowane iż przy liczebności poniżej 2 robotnic nie opuszczają one gniazda? Postaram się w ciągu lata przeprowadzić kilka podobnych zjawisk w celu upewnienia się na temat mojej hipotezy.


1 V 2007 r

Dziś zauważyłem pewne poruszenie w gnieździe. Początkowo jedna z królowych była dość aktywna, chodziła po obydwu komorach, nie opuszczając gniazda. Potem podobnie zachowywała się ostatnia z robotnic. Dodatkowo zauważyłem dość duże zainteresowanie jajami, nie mogłem jednak stwierdzić co z nimi się działo, może larwy były dokarmiane, a może część musiała zostać zjedzona? W końcu kolonia nie opuszcza gniazda i nie pobiera pokarmu, jednak nie zauważyłem spadku ilości jaj/ larw. Po chwili zauważyłem pewną zależność. Być może ta ich pobudzona aktywność jest spowodowana tym iż wczoraj wieczorem podałem im świeżą pożywkę z żółtka i miodu oraz dodatkiem witamin (kolonia zapewne poczuła zapach).


3 V 2007 r

Dziś wielki dzień; nie tylko ze względu na święto narodowe. Po kilku dniach głodówki ostatnia z robotnic postanawia wyjść z gniazda. Wypycha na zewnątrz watę, jaką zatkany był otwór wyjściowy i wychodzi na zewnątrz. Jest bardzo ostrożna, więcej się rozgląda niż porusza a porusza się o kilka mm do przodu po czym znów się rozgląda, gdy mnie zauważyła natychmiast wbiegła do gniazda. Nie zauważyłem takiego zachowania wśród poprzednich robotnic, może nie były one jeszcze zorientowane o nagłej zmianie w liczebności koloni po tym jak je złapałem? Początkowo robotnica nie pobiera pożywki, lecz pozostaje to już tylko kwestią czasu.

No tak i znów zostaje zaskoczony, nieśmiała robotnica szybko się rozkręca(w końcu to fusca), co prawda wciąż na mój widok ucieka lecz już widziałem ją jak spacerowała po szybie akwarium. Z obawy przed utraceniem jedynej robotnicy przykrywam akwarium plastikowa płachta, dość giętką (w takich przechowuje się dokumenty) wzmocniona linijką; nowatorska konstrukcja ale efekt gwarantowany(choć z doświadczenia wiem iż przy takim przykryciu areny pojawić się może pleśń[w skutek braku wentylacji], no ale akwarium jest spore- pożyjemy zobaczymy). Robotnica chodzi gdzie się tylko da, pobiera pokarm a kilka chwil później niestrudzenie wnosi ziarenka piasku do gniazda zasypując powoli środkową komorę.


5 V 2007 r

Na arenę wrzucam małego chrząszcza, ten wędruje po arenie. Po pewnej chwili owada napotyka robotnica patrolująca okolicę. Zwiadowczyni podbiega do chrząszcza, maca go czułkami jednak ku mojemu zdziwieniu nie atakuje tak więc ten dalej chodzi sobie po arenie. Kilka godzin później przybysz robi coś co w skutkach będzie dla niego tragiczne; wchodzi do gniazda Formic. Królowe nerwowo biegają trzymając po jednej larwie w szczękach, robotnica nie pozostaje bierna, wpierw podąża za intruzem obmacując go, coraz intensywniej trącając. Po 5 minutach spostrzegam już tylko szczątki. Co dziwne pozostałości te pozostają w środku, nie wiem czy jest tam jeszcze coś do zjedzenia czy po prostu fusca nie sprząta w gnieździe, zobaczymy.


6 V 2007 r

Tego się nie spodziewałem, dziś rano włączając lampkę spostrzegam 2 pierwsze kokony! Stało się to tak szybko iż ledwo zorientowałem się że jaja złożone niedawno są już larwami a właściwie były... Dodam jeszcze że 1 kokony pojawiły się więc zaledwie po 16 dniach od złożenia pierwszych jaj a przecież kolonię utrzymuję w pokojowej temp. 22-25 C (by przyspieszyć rozwój F. fusca wskazane jest podgrzewanie lampka przez kilka godzin dziennie).

[w związku z brakiem wolnego czasu ograniczę swój dziennik do bardziej ogólnych, istotnych spostrzeżeń]


10 V 2007 r

Nowa lampka nowe możliwości. Od dziś codziennie dogrzewam arenę przez jakieś 4-6 godzin do temperatury ok. 30 stopni. Zauważam przy tym wzrost aktywności koloni. Ilość kokonów stale rośnie, teraz jest ich 17 przy czym zostało jeszcze kilka larw, konkretnie 3. Dzisiejszego dnia ostatnia z robotnic upolowała muchę domową sporych rozmiarów, tzw. Krowa. Nie wiem jak jej się to udało.. Pojawił się jednak problem, jak donieść ofiarę do gniazda gdy waży kilka razy więcej niż sama robotnica a pod nogami jest sypki piach, który stale obsuwa się? A no nie da się, a dzielna robotnica upewniła mnie w tym w 100% gdyż dzielnie walcząc przez 4 godziny (!!!) stała w miejscu próbując coś z tym zrobić, zlitowałem się więc złapałem muchę (razem z nią robotnica która oczywiście nie miała zamiaru puścić) i położyłem przy próbówce, tam robotnicy udało się złapać przyczepność i wnieść muchę do środka, uczta!


23 V 2007 r

Stało się, pierwsza nowa robotnica! Tak jak się spodziewałem, jest malutka, w końcu to 1 nie dokarmione pokolenie. Sama robotnica, jak to u młodych jest blada, szaro biała, na razie nie rusza się, czeka aż chitynowy pancerz stwardnieje. Spodziewam się wylęgu kolejnych, pozostało jeszcze 20 kokonów.

24 V 2007 r

Kolejne dwie nowe robotnice.


25 V 2007 r

Już jest ok. 11, ciężko policzyć. Widać wyraźnie podział obowiązków, tylko jedna robotnica, najstarsza z innego pokolenia opuszcza gniazdo, reszta opiekuje się królowymi oraz nowym potomstwem, w gnieździe dosyć tłoczno.


31 V 2007 r

Decyduje się na ryzykowny krok. W związku z tym że zauważyłem pleśń w gnieździe (tak bynajmniej to wygląda) postanowiłem zdjąć pokrywę i pozwolić koloni swobodnie poruszać się w moim domu. Wiem że to ryzykowne, wykonam to jednak by dowiedzieć się czy robotnice zawsze będą się gubić, w końcu w naturalnych warunkach nikt ich nie pilnuje.

Kolonia osiągnęła liczebność ok. 20 osobników (nie licząc królowych).


1 VI 2007 r

Co ciekawe, nowe pokolenie raczej nie wychodzi poza teren akwaria, jednak starsza i większą robotnice spotykam od czasu do czasu w różnych miejscach, na ścianie, biurku, szafie z bielizną. Z tego co zauważyłem robotnica z trudem ale trafia z powrotem do gniazda.


6 VI 2007 r

No tak... Ostatnia z dużych robotnic zgubiła się.. Trochę mi przykro ponieważ ta większa robotnica ładnie wyglądała wśród małych sióstr, niczym major u campo. No ale cóż, nie zakrywam gniazda, niech się dzieje co ma się dziać.


7 VI 2007 r

Nowe pokolenie zabrało się za poznawanie okolic. Co jakiś czas znajduję jedną, dwie, trzy robotnice poza akwarium lecz w jego pobliżu.


14 VI 2007 r

Minęło sporo czasu, każdego dnia znikało kilka robotnic, jednak w końcu, właśnie dziś mam wrażenie jakby robotnice obeznały się z terenem. Co prawda zostało ich tylko 9 (robotnic) lecz poruszają się o wiele pewniej, gdy jakaś robotnica poczuje się zagrożona a znajduje się np. na podłodze bez trudu odnajduje właściwy kierunek i ucieka do gniazda wspinając się wpierw na półkę gdzie znajduje się akwarium.


16 VI 2007 r

Obeznanie z terenem u kolonie zdecydowanie zwiększyło się, aby to udowodnić opiszę teraz sytuację która sprawiła iż szczerze rozweseliłem się. Ranek jak ranek, wstaje myję się i robię śniadanie z którym siadam na biurku. Dodam iż biurko znajduję się jakiś metr od szafy, na której jest akwarium z kolonią. Jem sobie bułkę, patrzę na talerz a tam zza talerza pojawiają się czułki i głowa jednej z robotnic, mam wrażenie iż jestem obserwowany, robotnica nagle żucia się na okruszek od bułki i uciekła tak szybko jak potrafiła, myślę sobie: - nie możliwe. Śledzę mrówkę wzrokiem, bez problemu trafiła do gniazda. Nie mija 5 minut jak znów widzę robotnicę na moim biurku .


23 VI 2007 r

Czas gnie do przodu, równo z nim rozwija się kolonia. Dojrzewa nowe pokolenie (drugie własne), dziś dojrzałem pierwszą z nowych robotnic czekam na wylęg z pozostałych ok. 10 kokonów. Mam nadzieje iż w końcu nastąpi wzrost liczebności koloni, robotnice nauczyły się orientować w terenie, i wydaje mi się iż już nie giną z powodu zgubień. Jako dodatek umieszczam dziś zdjęcia mej koloni:

Wykonując zdjęcia szturchnąłem niechcący akwarium w skutek czego wywołałem panikę (widzimy to na zdjęciu, mrówki w ruchu [widzimy?], robotnica trzymająca larwę i zaniepokojone królowe) i pomyślałem sobie, rany ja o tym nie pisałem w dzienniku, aczkolwiek nie przypominam sobie, tak więc chcę teraz napisać o bardzo ważnej cesze tego gatunku, mianowicie Formica fusca jest bardzo wrażliwa na otoczenie, szybko się stresuje, przy najmniejszych drganiach (muzyka, ruchy szafą) kolonia robi się nerwowa, wszyscy wszędzie biegają. Pamiętać należy iż wysoki poziom stresu ma bardzo niekorzystny wpływ na rozwój koloni tak więc gdy zdecydujemy się na ten gatunek należy pomyśleć o zapewnieniu jej ciszy i spokoju (takie zachowanie ma oczywiście praktyczne odbicie w naturze, mrówki te gniazdują płytko i musza być przygotowane do nagłej ucieczki w nieprzewidzianych okolicznościach).


12 VII 2007 r

Kolonia mimo 4 królowych rozwija się swoim wolnym tempem. Codzienną czynnością robotnic stało się patrolowanie parapetu. Znoszą one małe muszki które wlatują do mieszkania z dworu. Niestety dziś musiałem wprowadzić parę zmian które bez wątpienia nieźle podenerwowały kolonie. Mianowicie zmieniłem im arenę, z dużego akwarium na małe, przecież i tak mogą sobie chodzić gdzie tylko zechcą a ja potrzebuje dużej areny dla innej dość licznej koloni. Po wykonaniu operacji ciekawska kolonia natychmiast zabrała się do eksplorowania otoczenia. Oczywiście obok nich stoi ich dawne, duże akwarium. Aktualnie znajduje się tam kolonia T. caespitum licząca ponad 300 osobników (przy takiej liczebności kolonia powoli staje się odważniejsza i broni swego terytorium). F. fusca parę razy weszła do dawnego akwarium (oczywiście robotnice), ogólnie bez problemu omijała małe i ślepe robotnice darniowca, jednak ten kieruje się zapachem i bez problemu wyczuwał obecność intruza. Skutki pewnego spotkania były niemal tragiczne, robotnica fuscy chcąc uniknąć robotnicy darniowca wbiegła na inna robotnicę, ta zaatakowała bez wahania jednak po kilku minutach biegania fuscy udało się pozbyć rywala.

K O N I E C


Autorem artykułu jest Jpu (2007)

|}