Mrówki - Stanisław Jachowicz
Stanisław Jachowicz
MRÓWKI
- Motyl, pięknemi połyskując płatki,
- Zlatywał z kwiatów na kwiatki.
- Właśnie z swojego gniazda wyszła mrówka młoda,
- Uderzyła ją w oczy motyla uroda;
- Jego postać powabna i jego lot śmiały,
- Nadewszystko się młodej mrówce podobały.
- Odwraca się do matki, co właśnie w tej chwili
- Niesie ciężar pożywny i pod nim się chyli,
- — Matko! — rzecze — robaczek nad różanym krzaczkiem
- Wszakże jest także takim, jak i my, robaczkiem,
- A jednak taki piękny, wesoły, swobodny!
- Zazdrości godny.
- Wszystkie moje dostatki z ochotąbym dała,
- Żebym była tak piękna, tak sobie latała.
- — Młodaś — przerwie jej matka — nie masz doświadczenia,
- Ale skoro się dowiesz, jak swą postać zmienia,
- Czem był dawniej, jak nabył tę pstrociznę marną,
- Wolisz chodzić po ziemi i wolisz być czarną.
- Słuchaj: — najprzód się czołga, potem jest bałwanem,
- A gdy się już oswoi z tym haniebnym stanem,
- Gdy w tem jarzmie przebędzie czas podłej pokory,
- Pycha daje mu skrzydła i cętki w kolory.
- Lecz niekontent z tych darów i wszystko mu brzydnie,
- Skoro wspomni, jak nabył tych ozdób ohydnie.
- Wlecze życie nikczemne wśród nudów, tęsknoty,
- Nie zna powabu pracy, ani wdzięku cnoty.
- Słysząc to mrówka młoda, pokręciła główką,
- I rzekła: — Dzięki Bogu, że ja jestem mrówką.