Camponotus ligniperda epilog - opowiadanie

Z Formicopedia
Skocz do: nawigacja, szukaj
Porozmawiaj z autorem na forum o mrówkach

C.ligniperda - epilog

Tiaaa... sprawy potoczyły się wspaniale :>

Ze sporym opóźnieniem piszę epilog całego zajścia, jednak dotąd po czerwcowej wichurze, nie doszedłem jeszcze ze wszystkim do ładu (dopiero we wrześniu dach mi założono... ). W każdym razie powróciłem "do życia" i mogę powiedzieć, iż jest ono wspaniałe :D

Do rzeczy...

Połączona w mchu kolonia, przez jakiś czas pozostawała tam i nie pozwalała mi na dokładniejsze obserwacje tego, co dzieje się z królową. Postanowiłem trochę tę sytuację zmienić. Ponieważ była to już spora grupa pochodząca głównie z "łapanki", istniało ryzyko, że w typowym "pieńku", mrówki będą się mocno stresowały dostępem światła a co za tym idzie, ich zachowania nie będę mógł uznać za w pełni naturalne - stres dotyka nawet tak wydawałoby się proste organizmy, jakimi są mrówki.

Tak więc trzeba było pokombinować i wydumać sposób na obserwację, bez zbędnego straszenia podopiecznych. Czerwona folia stosowana przez "ortodoksów" mrówkarstwa, jakoś prowizorką mi zalatuje... szybko pomysł jej użycia zarzuciłem na rzecz zastosowania ciemnego szkła (antisol). Sporszy już "pieniek" z grafitowej szyby z 20mm korkiem wewnątrz, całkiem nieźle się prezentował i jak się szybko okazało, odpowiadał również mrówkom - po połączeniu aren nowego formicarium i mszystego domku, szybko uznały, iż w korytarzach wyrytych przezemnie pierwotnie, będzie im wygodniej i bezpieczniej, niż w jednak zbyt miękkim i przewiewnym mchu.

W przeciągu jednej nocy, cała kolonia przeprowadziła się do korkowego złoża. Odtąd miałem wszystko "jak na dłoni" ;)

Curtus formi1 powiększ

Królowa przez ten okres gdy nie mogłem jej oglądać, wyraźnie schudła - wychodzi na to, że przez całe lato intensywnie czerwiła, co zresztą znajdowało potwierdzenie w potężnych pakietach jaj i skupisku larw znajdujących się obecnie w jednej z niższych komór gniazda. Na ten moment nie mógłbym nawet przypuszczać patrząc w jaki sposób robotnice się nią zajmują, że jest ona adoptowaną regentką a nie ich prawowitą mamusią ;)

Tak "na oko", kolonia liczy obecnie jaieś 500 robotnic a w tym może setka z nich to olbrzymi żołnierze - ci prawie wcale nie opuszczają gniazda.

Zaczęły się prace budowlane - z otworów wejściowych formicarium, posypały się trociny korka i stwierdziłem, że to co ja robię za pomocą frezarki, to badziewie w porównaniu z architekturą gniazda tworzoną samodzielnie przez mrówki - takiej zawiłości korytarzy i kształtu komór, nie jestem w stanie uzyskać za pomocą żadnego "domowego" narzędzia. Odtąd postanowiłem dać sobie spokój ze żmudnym a i nie tak efektownym samodzielnym żłobieniem, na rzecz podniesienia aktywności zasiedlanych kolonii i wymuszenia na nich ekspansji w złoże. Robię tylko jedną, bądź dwie komory tak, aby mrówki mogły się do nich wprowadzić na początek, jednak na tyle ciasne, aby już w momencie wzrostu pierwszych larw, były zmuszone do wgryzania się w nie naruszony materiał - daje to świetne efekty wizualne - oczywiście w taki sposób podchodzę jedynie do własnych "prywatnych" formicariów ;)

Mając nadzieję, że zainteresowałem Was trochę omawianym gatunkiem (a może mrówkami w ogóle :> ) i zachęciłem do lektury pozostałych opowiadań,

POZDRAWIAM :)

Piotr Frąszczak CURTUS

Curtus